W okolicach średniowiecznej Ostródy wróbel należał do najpowszechniej występujących gatunków zwierząt. Żarłoczne chmary tych ptaków wyrządzały znaczne szkody w zasiewach. A z każdym rokiem było ich coraz więcej, bo w sprzyjających warunkach wróble mogą wyprowadzić do 5 lęgów w ciągu roku, co daje od 15 do 30 dorosłych osobników z jednego gniazda.
Pod naciskiem właścicieli ziemskich, z nadmiarem wróbli w powiecie ostródzkim postanowiono rozprawić się już w połowie XVIII wieku. Dla poszczególnych grup zawodowych landrat wyznaczył obowiązkową daninę w postaci wróblich główek. I tak robotnicy folwarczni i chłopi musieli dostarczyć minimum po 12 główek , zagrodnicy i młynarze po 8, rzemieślnicy i komornicy po 6 sztuk. Mimo, że nie była to jakaś masowa eksterminacja ptasiego rodu, to jednak wykonując zarządzenie landrata w 1748 roku obcięto głowy 2880 wróblom, w 1751 roku 3178, a w 1780 aż 5102. Ten wzrost liczby uśmierconych ptaków wynikał między innymi z faktu pojawienia się wędrownych łowców wróbli, oferujących za niewielką opłatą swoje usługi zbyt zajętym lub leniwym poddanym landrata.
Zabić wróbla jest i trudno i łatwo. Uganianie się za pojedynczym ptakiem nie ma sensu, bo prawie na pewno ucieknie. Ale gdy się strzeli z procy w całe stadko, to często jakiegoś się trafi. W ruch poszły więc proce i kamienie. Ale nie tylko, bo jest jeszcze inny sposób na wróbla. Ten ptak nie jest stworzony do długich lotów. Bardzo szybko się męczy. Łowcy szybko to odkryli i tak długo płoszyli stadka wróbli, aż spadały martwe z wycieńczenia na ziemię.
Dzisiaj wróbel w Polsce objęty jest ścisłą ochroną gatunkową, chociaż zdania rolników w temacie: wróbel szkodnik czy sprzymierzeniec nadal są podzielone.